Ostatnio wraz z ukochaną oglądaliśmy jeden z odcinków genialnej rodziny „Soprano”. Paulie i Christopher zostają wysłani przez Tony’ego do mieszkania pewnego Rosjanina by ściągnąć od niego zaciągnięty dług. Podczas windykacyjnej wizyty dochodzi do spięcia w wyniku, którego mafiosi są przekonani, że zabili dłużnika. Postanawiają więc zakopać zwłoki w lesie. Gdy dojeżdżają na miejsce, okazuje się, że denat jest niedoszłym denatem i żyje. Paulie i Chris prowadzą więc Wasilija w samej piżamie, w zimie przez las, by wreszcie kazać mu wykopać grób, w którym chcą go zastrzelić.
W tym momencie przyszła do nas, jako widzów chwila otrzeźwienia. Paulie i Chris są zabawni, często dowcipni, są bohaterami śmiesznych perypetii i dialogów. Po prostu czuje się do nich sympatię. Można zapomnieć, że na co dzień są też członkami mafii, żołnierzami – egzekutorami, gotowymi zamordować z zimną krwią swoich wrogów i posunąć się bardzo daleko, by awansować na szczeblu gangsterskiej hierarchii.
Takiego otrzeźwienia zabrakło europosłowi Protasiewiczowi, któremu wódka być może dobrze pachniała, ale polityk nie złapał, że tak naprawdę szkodzi umysłowi w ocenie sytuacji. Zachowanie Jacka Protasiewicza wpisało się w cykl pt. „Niemcy mnie biją”, w sławetny slogan „premiera z Krakowa”, Jana Marii Rokity. Kolejny odcinek polskich fobii i kompleksów związanych z Niemcami. A winna temu nie sama wódka czy wino, ale niepoważny urzędnik państwowy wysokiego szczebla, aspirujący do miana męża stanu.
Ta sytuacja pokazuje jak powszechna jest (wbrew temu co mówią jakieś badania SIC!) nieumiejętność kontrolowania liczby wypijanego alkoholu przez polskich polityków, którzy trzymają „poziom społeczeństwa” – kierowców, motorniczych, lekarzy czy dróżników. To smutne, że będąc w pracy i reprezentując coś więcej aniżeli samego siebie Protasiewicz kontynuował żenujący spektakl w euro parlamencie i na konferencjach prasowych. Nie został kompletnie zniszczony dzięki gęstniejącej sytuacji na Ukrainie.
Paulie i Christopher z „Soprano” nie docenili jednak Rosjanina. Wasilij krzyczy do nich po rosyjsku „Nie jest mi zimno, myję jaja w zimnej wodzie, zabiję was sukinsyny, nie daruję”. Nieco później szef mafii, Tony Soprano dowiaduje się, że zakładnik jego żołnierzy jest komandosem, który uśmiercił szesnastu Czeczeńców na wojnie (Amerykańscy Włosi wskutek słabego połączenia telefonicznego zrozumieli, że jest tapeciarzem, który zabił Czechosłowaków ;)). Po chwili kopania dołu dla samego siebie, z pomocą łopaty Rosjanin obezwładnia dwóch napastników i ucieka. Będący na mrozie gangsterzy, zziębnięci i zdezorientowani nie są w stanie wrócić o własnych siłach do samochodu, nie potrafią też wyjść z lasu.
Wątpię żeby sytuacja na Krymie przerodziła się w międzynarodowy konflikt, ale jedno jest pewne : UE słabymi sankcjami gospodarczymi zachęca tylko Moskwę i Putina do bardziej swawolnego harcowania, a zachowanie części państw zachodnich przypomina postawę Paulie’ego i Chrisa, którzy zlekceważyli rosyjskiego przeciwnika. I znaleźli się w lesie.