Kolejny miesiąc i kolejny cios dla idei własności państwowej. Niezależnie od tego jaka partia rządzi mamy do czynienia z podziałem łupów i najnormalniejsza w świecie korupcją. Wszystko to zaś za nasze pieniądze. Dochodowe firmy mogłyby rozwijać się szybciej i lepiej gdyby nie szara polityczna pajęczyna wokół nich.
Tymczasem spółki skarbu państwa to podstawa prowadzenia polityki kadrowej w partiach władzy. A są to miliardy złotych – w znacznej części do rozdysponowania wedle uznania. Dopiero co słychać było o odwołaniu dyrektora finansowego KGHM, który sprzeciwiał się kolejnym wydatkom na reklamę – po cóż ma się KGHM reklamować? Przecież miedzi nie kupujemy w sklepie. No ale spółki reklamowe obsługujące partie polityczne po „promocyjnych” cenach też trzeba jakoś wynagrodzić. Bez podania przyczyny niedawno poleciało kilka innych zarządów państwowych firm – pewnie wydawało im się, że mogą firmą zarządzać, a nie opłacać odpowiednią polityczną klientelę.
Głęboko idąca prywatyzacja (obok odnowienia i wzmocnienia służby cywilnej) to jeden z podstawowych warunków uzdrowienia naszego życia politycznego. Mniej fruktów do podziału to mniej karierowiczów, mniejsze możliwości korumpowania demokracji wewnątrzpartyjnej, mniejsza władza przywódcy. No, ale prywatyzacja nie może ruszyć ze względu na „strategiczne” branże, które podobno mają być pod państwową kuratelą. Jak słusznie zauważa Piotr Aleksandrowicz za strategiczne uznaje się u nas produkcje sztucznej gnojówki, latanie samolotem (przynosząc przy tym olbrzymie straty), wożenie węgla węglarką i wiele innych. Czemu zaś nikt nie tłumaczy.
Oczywiście zwolennicy państwowej własności zaraz wyliczą znane w świecie firmy państwowe, które świetnie prosperują. Ciekawe tylko czemu lista ta jest tak krótka. Ja mogę wymieniać świetnie prosperujące firmy prywatne godzinami. A może po prostu państwo z wielu przyczyn nie nadaje się na właściciela, a te wyjątki to po prostu statystyczne anomalie? Nie wspominając już o tym, że anomalie przydarzyły się w społeczeństwach różnych od naszego i nie ma cudownej metody by zamienić nas w na ten przykład Szwedów. Do tego trzeba czasu – dekad a nawet wieków. Pomysły zaś by dzisiejszych polityków pogonić są naiwne – bo niby kim ich zastąpić (oczywiście proponenci takich pomysłów widzą siebie u sterów władzy najlepiej z uprawnieniami dyktatorskimi). Podobnie jak utopijne pomysły wprowadzenia państwa policyjnego gdzie policja ścigałaby polityków i surowo karała za wykroczenia przyniosłyby one dużo więcej szkody niż pożytku.
Zaś za szaleństwa budowania lokalnych czempionów i utrzymywania firm nikomu do niczego nie potrzebnych płacimy wszyscy. A wygląda na to, ze zapłacimy jeszcze sporo. No chyba, ze Trybunał Konstytucyjny uzna „reformę” OFE za niekonstytucyjną, a pieniądze trzeba będzie skądś wziąć. Politycy podstawieni pod ścianą może wtedy oddadzą pod normalne gospodarowanie. A nawet jeśli tak się nie stanie to pieniądze z OFE też się skończą…