Ta kampania wyborcza, począwszy od samego początku i jej pierwszej części nie była kampanią równą. Gdy nastała pandemia aktywność wszystkich kandydatów została ograniczona do wystąpień internetowych. Wszystkich, poza prezydentem, który objeżdżał kraj, ściskał ręce i uspokajał (jak się wczoraj okazało w opinii prezydenta przed taką mocniejszą grypą, bo tak prezydent to rozumie) ludzi.
W środku pandemii, gdy mało kto interesował się wyborem prezydenta, rząd korzystając z okazji, którą dawało psychologiczne nastawienie obywateli skłaniających się do działań zachowawczych i cementujących władzę w kryzysie, chciał na siłę doprowadzić do wyborów korespondencyjnych. Nie patrząc na ryzyko zdrowia obywateli, ale przede wszystkim jakość organizacji. Na szczęście zareagował Jarosław Gowin. Widząc teraz jak władza radzi sobie ze szczątkową formą wyborów korespondencyjnych (problemy z pakietami za granicą), można się domyślić jaką porażką i kompromitacją państwa okazałoby się majowe głosowanie kopertowe.
Kampania nie była również równa ze względu na działania władzy. Ta na niespotykaną dotychczas skalę uruchomiła całą swoją siłę i aparat by zainstalować Andrzeja Dudę w fotelu prezydenckim na kolejną kadencję. Na jego sukces pracują niestrudzenie instytucje państwowe, urzędnicy prześcigają się z prezentacją wozów dla poszczególnych służb, zapowiadają otwieranie nowych dróg, proponują rozdawanie wozów strażackich w małych gminach gdzie wygrywa PiS. Premier zachęca seniorów by gremialnie szli do urn.
Tak zwana „Telewizja Publiczna” przekroczyła kolejne granice obłudy i antydziennikarstwa wypuszczając przed I turą jawny spot wyborczy prezydenta w głównym paśmie „Wiadomości” a przed drugą pokazując żenującą, ustawioną debatę w Końskich. Obecnie pracownicy TVP dzień w dzień zohydzają Rafała Trzaskowskiego strasząc Niemcami, roszczeniami żydowskimi a wcześniej LGBT. Prezydenta pokazują za to jako wzór wszelkich cnót. Andrzeja Dudę tradycyjnie wspiera kościół. Bez względu na wynik wyborów, pomimo tych wszystkich zabiegów władzy prezydent nie może być pewny zwycięstwa. I to pokazuje porażkę tej propagandy. Jaki byłby wynik, gdyby przeciwnicy mieli równe szanse?
Prezydent przeprowadził kampanię bezpieczną objeżdżając kraj, głównie miasteczka i małe wsie. Nie chciał debatować na mniej przyjaznym gruncie. Nie udało się przekuć w wielki sukces spotkania z Trumpem, z którego niewiele wynika. Nie uniknął też błędów. Wpisując się w kampanię szczucia na mniejszości seksualne całkowicie porzucił chęć dotarcia do umiarkowanych wyborów. Skupił się na radykałach puszczając oko do antyszczepionkowców. Na koniec głośna sprawa z ułaskawieniem pedofila. Głośna, ale jego elektorat pozostaje niewzruszony. Większość oddałaby na niego głos nawet gdyby ułaskawił 5 pedofilów i dwóch morderców. Bo uważa, że tak.
Rafał Trzaskowski prowadził od początku dobrą kampanię. Zaczęło się od zbiórki podpisów, którą władza starała mu się maksymalnie utrudnić, czym strzeliła sobie w stopę. RT nieźle balansował pomiędzy poszczególnymi elektoratami potencjalnych wyborców, nie popełnił wielkich błędów.
Był jednak goniącym i to mocno. By wygrać, być może trzeba było zaryzykować, spróbować przekuć nieprzychylne warunki pseudodebaty w Końskich na arenę dającą możliwość dotarcia do ułamka wyborców, których mógł jeszcze na swoją stronę przeciągnąć. Wybrał inaczej. Biorąc jednak pod uwagę, że wiał mu od początku wiatr w oczy, należy oddać iż stanął na wysokości zadania i walczył do końca.
Sondaże nie wskazują wyraźnego faworyta. Wydaje mi się, że znaczenie może mieć to, że elektorat opozycji deklaruje głos na Trzaskowskiego a nie wszyscy zagłosują na urlopach. Gdybym miał szacować wynik wyborów, powiedziałbym że minimalnie wygra je Andrzej Duda.
Na koniec: Po prostu zachęcam wszystkich do pójścia na wybory. To ważne. Nie wzruszajmy ramionami, nie bądźmy obojętni.