W najbliższą niedzielę odbędą się wybory prezydenckie. Z punktu widzenia obywatela, który od 2015 roku aktywnie uczestniczy/komentuje/śledzi to co się dzieje nad Wisłą, te wybory dawały mi do pewnego momentu dużą nadzieję, że PiS je przegra i ,,dobra zmiana” zacznie się w końcu cofać. Wystawienie Kidawy Błońskiej jako kandydatki PO sprawiało, że otwierała się szansa na nowe rozdanie. Na zmianę kart i dopuszczenie innych do stołu. Że PoPiS rządzący Polską naprzemiennie od 2005 roku się wreszcie skończy. Żeby było jasne. Nie jestem symetrystą. Widzę różnice. Widzę jednak też, że PO nie jest w stanie odsunąć PiS od władzy. Widać to od tych kilku lat, że PiS rośnie w siłę z każdym miesiącem, a PO z każdym miesiącem słabnie. Widać to z każdymi wyborami. Czy parlamentarnymi, czy europejskimi, czy samorządowymi.
Trzeba naprawdę być niespełna rozumu, by wierzyć, że jak raz, drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty, siódmy się nie udało, to za ósmym się uda. Zmieniając osoby, ale nie metodykę. PiS w tą populistyczną grę, którą nam się proponuje od lat gra po prostu lepiej. Naprawdę żenujący jest kolejny zwrot w kampanii PO kiedy okazuje się, że kandydat Trzaskowski jest za 500 plus, wcześniejszą emeryturą, bonem turystaycznym. 13 emerytura to przecież pomysł PO, który PiS przelicytował 14tką. To jest kwestia wiarygodności. PiS jest wiarygodne w tym co obiecuję, bo oni naprawdę wierzą w to, że pieniądze i dobrobyt biorą się z drukarni NBP, a nie z pracy. PO wie, że to nieprawda i dlatego przegrywa. Prawda daje siłę, kłamstwo osłabia.
Niestety chciałbym się mylić, ale na dziś gdy piszę te słowa najbardziej prawdopodobne jest starcie w drugiej turze pary Duda/Trzaskowski i zwycięstwo urzędującego prezydenta różnicą 4-8%. Śledzę dokładnie przepływy elektoratów, wyniki poprzednich wyborów i sondaże i nie sądzę, że kandydat PO kimkolwiek on by nie był, jest dziś wybieralny gdzieś poza dużymi miastami. Prezydenta wybierze głównie Polska powiatowa i małomiasteczkowa, konserwatywna, kościelna, starsza, słabiej wykształcona, gorzej zarabiająca, bo ich jako wyborców jest po prostu więcej, a w demokracji wygrywa zwykle większość.
Wariant francuski, czy słowacki z powodu podmiany kandydata przez PO na dziś jest raczej wykluczony. Szanuję Trzaskowskiego i uważam, że jest on najlepszym z możliwych kandydatów wystawionych przez tą partię. Gdyby nie ta podmiana, PO by się po tych wyborach już nie otrząsnęła. Dziś jednak mamy sytuację, że znowu na jednej szali położono dobro partii i bycie liderem opozycji, a na drugiej unicestwienie jej, ale też zwiększenie szansy na odsunięcie PiSu od władzy. Kierownictwu Platformy decyzji się absolutnie nie dziwię. Nie podcina się gałęzi, na której się siedzi. Nawet jeśli ktoś siedzi wyżej. Dziwię się jednak reakcji mediów i dużej części opinii społecznej, że tego starała się nie dostrzegać. Zblatowanie z wielu powodów tego środowiska z PO i niechęć do zmiany spowoduje, że PiS dostanie kilka kolejnych lat na niszczenie wszystkiego co wokół nas.
Szymon Hołownia, na którego zagłosuję w niedzielę i Władysław Kosiniak Kamysz mogli to zmienić. Mogli, ale nie dostali potrzebnego wsparcia od establishmentu. Antysystemowość to max 20% jak Kukiz, a oni grali o pełną pulę, dlatego ich szanuję. Szymon Hołownia zebrał w pierwszej kampanii z mikrowpłat ponad 6 milionów złotych. Pobił rekord Nowoczesnej z 2015 roku prawie trzykrotnie, a nowa zbiórka gdy pisze te słowa zbliża się do dwóch milionów. Nawet jeżeli liczba 12-13 tysięcy wolontariuszy jest na potrzeby kampanii zawyżona to i tak jest to liczba znacząco większa niż liczba około osiem tysięcy członków partii PO, która ujawniła się podczas ostatnich wyborów nowego przewodniczącego PO Borysa Budki, że jest uprawniona do głosowania, bo reszta nie raczyła nawet płacić składek.
PO i PiS wydały na kampanię w 2015 roku oficjalnie 32 mln złotych. Z tego Bronisław Komorowski wydał tylko w środkach masowego przekazu na reklamę ponad 9 milonów złotych, a Andrzej Duda prawie 7 milionów złotych. Następny Adam Jarubas z PSL to było już poniżej bańki. Nic dziwnego, że w dzisiejszych trudnych dla mediów czasach gdy każda złotówka się liczy, to kandydaci z kasą z pewnych publicznych subwencji są najmilej tam widziani. Budżety muszą się w redakcjach zgadzać, bo inaczej będzie po premii. PiS co roku dostaje około 23 mln subwencji. PO około 20 mln. Lewica około 11mln. Jest co wydawać.
Szymon Hołownia nie ma też kolegów w spółkach skarbu państwa jak rządzący, którzy teraz wykonują grube przelewy po kilkanaście tysięcy złotych na rzecz komitetu wyborczego Andrzeja Dudy, w zamian za możliwość zgarniania comiesięcznych wynagrodzeń, o których na wolnym rynku nawet by nie śnili. Nie jest milionerem jak Donald Trump. Wujek Soros też raczej o nim nie słyszał.
Jest jak jest i nie ma co się obrażać. Widać, że wyciągnięto wnioski z błędów Nowoczesnej. Kampania Szymona była tania i konkretna. Skupiła się na internecie i przemierzeniu, gdy obostrzenia związane z koronawirusem zniknęły, Polski powiatowej wzdłuż i wszerz. By tam złowić elektorat dla siebie, a przy okazji dla opozycji. Tymczasem Rafał Trzaskowski skupił się na efektownych wiecach w dużych miastach, które się potem da fajnie sprzedać się w zaprzyjaźnionych mediach i odzyskał błyskawicznie elektorat PO, który odpłynął do opozycyjnej konkurencji. Pozyskiwał więc elektorat z góry antypisowski, gdyż na pozyskanie innego ze względu na większy elektorat negatywny miał mniejsze szansę niż nowy w tym towarzystwie Szymon Hołownia.
I tu trzeba niestety postawić kropkę…
Dlatego w pierwszej turze wybieram Szymona Hołownię. Bardziej na mój głos zasłużył.
