Robert Biedroń, tak mocno akcentujący potrzebę rozdziału kościoła od Państwa, na razie stworzył kościół, a nie partię polityczną. Słusznie pisał Jacek Liberski (Liberte!) – grozi nam wybór między prawicowym kościołem Kaczyńskiego, a lewicowym kościołem Roberta Biedronia. Chyba że ten drugi w porę się opanuje.
Gdy Robert Biedroń stworzył ruch, o którego nazwie nie wiedzieliśmy jeszcze, że jest słaba, patrzyłem w jego kierunku z życzliwością. Zapominając o metodzie D’Hondta, o tym, że być może moment nie najlepszy, że dla wszystkich byłoby lepiej, aby lewica poszła do wyborów blokiem.
Nie wierzę w wymuszoną koalicję opozycji, bo nie wierzę, że zabezpieczeni immunitetem poselskim parlamentarzyści opozycji czują powagę sytuacji. Tę powagę czują zwykli ludzie, bez majątków i drogich prawników, którzy mają prawo wątpić w sprawiedliwość państwa. Politycy opozycji, moim zdaniem, są spokojni i w znakomitej większości czekają, aż wahadło się na powrót odchyli i znów wrócą do władzy, a ich kumple do spółek skarbu państwa.
Robert Biedroń na tym tle wydawał się wyborem względnie bezpiecznym. Trudno mi było wyobrazić sobie, że jako premier nie publikuje wyroku Trybunału Konstytucyjnego, że organizuje jakieś własne uroczystości, w trakcie których odgradza się od gapiów kordonem policji. Że uprawia propagandę dla topornych.
Niestety, Robert Biedroń na razie przekonuje mnie jak ograniczoną miałem w tej sprawie wyobraźnię.
Skupię się na propagandzie, bo odróżnieniu od niektórych dziennikarzy to ona w partii Biedronia denerwuje mnie najbardziej. Nie rozdmuchany program, którego wyliczeń jeszcze nie pokazał – to norma na partyjnych konwencjach, określa się cele, czasem nazbyt ambitne lub nierealne, a potem się je uszczegóławia. To propaganda, a czasem wręcz ordynarne kłamstwo, leży u powstania Wiosny i to fatalnie, bo na kłamstwie może wyrosnąć tylko kłamstwo.
Po pierwsze Wiosna Biedronia i ludzie, którzy za nią stoją nie są w polityce nowi. To nie żaden zarzut, tym bardziej dziwie się, że Biedroń stara się wszystkich przekonać o tym, że to świeżynki. W skali kraju, ale również we Wrocławiu, gdzie mieszkam i ludzi Biedronia znam, partię Wiosna tworzą znani z nazwiska ludzie, którzy wcześniej tworzyli Nowoczesną, a jeszcze wcześniej Ruch Palikota. Nie mam z tym problemu – głosowałem na jednych i na drugich. Ale tym bardzie nie chcę być w tej sprawie robiony w trąbę. Wiem, trudno Biedroniowi przyznać, że jego ludzie to doświadczeni byli polityczni wyjadacze od Palikota i Petru – bo musieliby wtedy wziąć na klatę te dwie olbrzymie polityczne porażki. Ale tego wymaga elementarna uczciwość.
Sam Biedroń też, choćby nie wiadomo jak się zaklinał, jest w polityce niemal weteranem. Od dwudziestu jest osobą publicznie znaną, politycznie zaangażowaną – SdRP, SLD, RP, TR, Kocham Polskę. Wiosna to szóste ugrupowanie Biedronia. To 600% więcej niż u mnie, Biedroń jest więc zaledwie w 1/6 takim debiutantem politycznym jak piszący ten tekst.
Znów – chodzi o kłamstwo. Nie miałbym najmniejszego problemu z tym, aby Biedroń rzekł „długo szukałem swojego miejsca w polityce i wreszcie czuję, że znalazłem”. Dlaczego mówi, że jest „nową jakością w polityce?” Nie mam pojęcia.
Najbardziej irytuje mnie u Biedronia to, co w ramach propagandy wyprawia w mediach społecznościowych. Blokowanie krytycznych (albo i nie) użytkowników Facebooka i Twittera ma miejsce od miesięcy, na ogromną skalę i za cholerę nie potrafię znaleźć klucza, według jakiego się odbywa. Jeśli chodzi o to, by otoczyć się tylko tymi, którzy wodzowi potakują i klaszczą, to fatalnie, bo to jest WPROST kalka z Kaczyńskiego, który jak wiadomo czyta tylko właściwą prasę i otacza się tylko właściwymi ludźmi.
Pytałem wielokrotnie wierchuszkę dolnośląskich struktur partii po co Biedroń blokuje i dlaczego, ale te pytania trafiają w próżnię. Jest dla mnie absolutnie niewyobrażalne, że polityk może ograniczyć dostęp do swojego konta na TT wyborcy, do którego się nieustannie mizdrzy, aby ten powierzył mu władzę i płacił u pensję. W USA, o czym piękny, amerykański Biedroń chyba nie wie, Nowojorski sąd uznał w maju ub.r. że Donald Trump nie może z powodu różnicy poglądów blokować obywateli na Twitterze. Biedroń ma to w poważaniu – jedną ręką wskazuje na siebie jako na przyszłego premiera, drugą klika jak szalony blokuje kolejnych internautów.
W efekcie staje rośnie ta cześć internautów, która z Biedronia dokonującego rzezi na internautach robi pośmiewisko. Mój wpis o tym, że zablokował mnie na TT (tak, mnie również) obejrzało kilkadziesiąt tysięcy internautów, niewiele mniej niż mieszka w Słupsku. Robercie Biedroniu, to Tobie powinno zależeć, żebyśmy mogli czytać to, co piszesz, a nie odwrotnie.
Robert Biedroń, tak mocno akcentujący potrzebę rozdziału kościoła od Państwa, na razie stworzył kościół, a nie partię polityczną. Najodważniejsi ludzie jakich znam, stali bywalcy rozmaitych protestów przeciw temu, co robi obecna władza, wielokrotnie ciągani po sądach, opisują w Internecie przypadki, jak to z dnia na dzień tracą dziesiątki znajomych tylko dlatego, że skrytykowali szefa Wiosny.
Wystarczy w niewystarczający sposób ekscytować się programem Biedronia, aby stać się celem ataków wyznawców byłego prezydenta Słupska. Nie wyborców – wyznawców właśnie.
Miała być nowa jakość w polityce, a ta jakość powinna właśnie polegać również na tym, że się rozmawia, konstruktywnie krytykuje i wspólnie szuka lepszych rozwiązań. Tej przestrzeni jest za mało – na jednej z grup zrzeszających sympatyków Biedronia ktoś zapytał o różnice między tym, co dziś mówi Biedroń, a co mówił urzędując w Słupsku. Usłyszał, że to nie miejsce ani czas na takie rozmowy. To gdzie jest to miejsce? I kiedy?
Robert Biedroń i jego partia zacznie tracić w sondażach, bo na razie jest na fali związanej z efektem świeżości. To mechanizm znany w polityce od dawna. Powstrzyma te spadki, jeśli popracuje nad wiarygodnością. Na razie pracuje na utratę zaufania.
Skłamał kandydując w wyborach w Słupsku (nie, drodzy przyjaciele z Wiosny – to nie było uczciwe zagranie. Mam rodzinę w Słupsku i wiem, że spora cześć wyborców nie wiedziała głosując na niego, że nie wypełni mandatu). Za chwilę zrobi to samo w wyborach do Europarlamentu.
Kłamie w sprawie straży miejskiej („Nigdy nie obiecywałem likwidacji straży miejskiej” – no chłopie, że też Ci przez gardło przeszło takie ordynarne łgarstwo), unika trudnych pytań (czy to prawda, że doradza mu Adam Hoffman, były spindoctor PiS?), fantazjuje ocierając się o groteskę („jeśli PO wejdzie do sejmu”), karmi uwielbieniem gawiedzi własne ego z uporem godnym lepszej sprawy. Nie ma moim zdaniem szansy stać się wybitnym mężem stanu, ale może stworzyć uczciwy, sprawny ruch polityczny zrzeszający wartościowych ludzi. Takich jak ci we Wrocławiu. Tylko musi zmienić kurs, bo na razie jest na kolizyjnym, choć nikt z załogi nie zdaje sobie z tego sprawy.
