Kilkadziesiąt minut po zamknięciu lokali wyborczych i pierwszych sondażach exit-poll Tomasz Lis napisał na Twitterze, że winę za porażkę Trzaskowskiego ponoszą wyborcy Szymona Hołowni, bo 240 tysięcy z nich nie zagłosowało na Trzaskowskiego.
Wyobrażam sobie, że gdy klikał WYŚLIJ, wyprostował nogi, wyciągnął się wygodnie w fotelu i uśmiechnął.
To osiemnasty raz w ciągu 5 lat, jeśli dobrze liczę, kiedy to nie tylko Lis, ale cały pro-platformerski mainstream, ku uciesze własnych sympatyków znajduje odpowiedzialnego za wynik PO gdzie indziej niż w samej PO. Mam wrażenie, że gdyby kandydat PO, kimkolwiek by nie był, zwymiotował w tramwaju na siedzącą obok staruszkę, Lis obwiniłby barmana, bo powinien był lać mu mniej. Wcześniej tego dnia, i to już nie jest wyobrażenie, Lis kilkakrotnie napisał w mediach społecznościowych zakamuflowane JEBAĆ PIS i tu już nie mam wątpliwości, że uśmiechał się na całego.
To nie będzie wpis o Lisie, bo przecież ani Lis nie startował, ani Lis tych wyborów nie przegrał. Lis posłuży jedynie za przykład , bo idealnie pokazuje od lat, gdzie tkwią przyczyny minimalnych porażek PO.
To nie będzie też jeden z tych krytykanckich pamfletów o tym, co źle zrobił sztab, bo trzeba przyznać, że to była najlepsza kampania PO od lat. Z pomysłem, z dobrym, choć zgłoszonym zbyt późno, kandydatem i gigantyczną mobilizacją.
To będzie raptem kilka zdań o jednej rzeczy, którą trzeba zacząć robić, aby wreszcie wygrywać. A której się od lat nie robi.
To chamskie JEBAĆ PIS, a zwłaszcza argumentacja, że nie chodzi o elektorat a o partię, jako żywo przypomina mi PRECZ Z LGBT, a po małej gwiazdce wyjaśnienie, że nie chodzi o ludzi, ale o ideologię. PiS to wyborcy PiS, a przynajmniej oni tak o sobie myślą. Ilekroć ktoś pisze JEBAĆ PIS, wyborca PiS czuje, że ktoś dybie właśnie na niego . I można argumentować, że nie ma racji, ale rację ma – to jego subiektywne odczucie i ono zawsze jest prawdziwe. I można się zżymać na to, że ten wyborca nas nie rozumie, więc na pewno kretyn. Albo, jak uczą na każdym szkoleniu ze sprzedaży – uszanować obiekcję klienta, wyrazić zrozumienie i spróbować przekonać, że chcemy jego dobra. A najlepiej, po prostu nie pisać JEBAĆ PIS. Czy tak trudno się powstrzymać?
Od lat przekonuje się nas, wyborców PO, że wyborcy PiS to idioci. Niewykształceni, niezamożni, łatwi do zmanipulowania, a jednocześnie od lat nie udaje się PO „zmanipulować” tej grupy. To może jednak nie są tacy głupi? Może po prostu PiS zadał sobie trud i zastanowił się, czego oni chcą, albo po prostu zapytał ich o to?
„Nasza strona” nie pyta, bo wie, czego ten wyborca chce – wolnych sądów, poszanowania konstytucji, realizowania wyroków TSUE. Jak myślicie, ile z tych pojęć przeciętny wyborca PiS zna i rozumie? I nie, nie świadczy to o tym, że to kretyn. Tylko o tym, że te sprawy, subiektywnie, nie mają dla niego znaczenia. Nie ekscytują go, nie są ważne. Dlaczego próbujemy go przekonać, że się myli, zamiast przyjąć, że nie są dla niego istotne i zrewidować język, jakim się do niego mówi?
PO nie wygrała, ba – my nie wygraliśmy, bo partia, a może bardziej sympatyzujący z partią dziennikarze, publicyści, badacze, wymościli się wygodnie po jednej stronie i kompletnie nie widzą interesu w tym, aby elektorat PiS szanować, adresować do niego ofertę, lub po prostu nie obrażać.
Należało jeździć do tych ludzi zamiast do Wrocławia, Poznania, Gdańska, Warszawy i rozmawiać z nimi. Tymczasem zewsząd słyszę „to Podkarpacie, beton, nie ma sensu”. Taka wysublimowana forma powiedzenia 2 milionom mieszkańców województwa „jesteście zbyt głupi, żeby zrozumieć. Sorry, nie ma sensu”.
Należało gryźć się w język. Skoro nie mówisz wyborcy PiS na ulicy „JEBAĆ CIĘ” (tak jak mówiłem – oni naprawdę odbierają to personalnie), to nie warto tego pisać w „socjalach”, państwo znani dziennikarze i posłowie Pomaska, Grabiec, Szczerba etc. I proszę mi nie pisać „a czemu nie oburzałeś się, kiedy szczuli na LGBT”. Oburzałem się. Bo oburza mnie i duże i małe chamstwo. Ale fakt, że ktoś dopuszcza się dużego nie oznacza, że małe przyjmujemy za usprawiedliwione. Nawet jeśli większość z Was faktycznie najchętniej kopnęłoby posła PiS w tyłek, czy ze zwykłego, wyborczego wyrachowania nie należało ukryć, jak olbrzymie jest to pragnienie?
Przegraliśmy te wybory, bo po drugiej stronie stała świetnie naoliwiona machina pogardy, propagandy, dobrze finansowana i wsparta przez wszelkie możliwe instytucje. Czyli stało się coś, o czym wiedzieliśmy od lat, że się stanie. To że sztabem Dudy będzie TVP, że będzie brutalnie, że być może będzie nieuczciwie. A jednak przemożna chęć pokazania wyborcy PiS, że jest głupkiem, wzięła górę nad próbą zapracowania na jego zaufanie. Choć przecież duża część tego grona też widzi, i potwierdzają to badania, że jest celem prymitywnej propagandy. Należało po postu potraktować go jako człowieka.
Zamiast tego usłyszał „JEBAĆ CIĘ”. Tak, wiem – powiedziano coś innego, ale on usłyszał CIĘ. Po prostu.
Kompletnie się nie dziwię, że nie skusił się na tą czułą ofertę.
Na koniec jeszcze o Lisie.
Argument, że 240 tys wyborców Hołowni spośród 3 mln, które nie zagłosowały na Trzaskowskiego to winni porażki Trzaskowskiego świadczy o tym, jak pobieżnie redaktor analizuje liczby.
Z badań IPSOS wykonanych po I turze wynika, że 9,4% elektoratu Hołowni to wyborcy „pozyskani” od PiS. To dokładnie 300 tys ludzi. Konserwatywni, ale nie oszołomy. Wierzący „prawie-ministrant”, nie wojujący, przyzwoity i nowoczesny wydał im się ciekawy na tyle, że oddali na niego głos.
Zaskoczyć się tym, że byli wyborcy PiS w pojedynku Trzaskowski – Duda nie zagłosowali na Trzaskowskiego mógł tylko redaktor naczelny Newsweeka.
