8:41. 8 lat temu o tej porze doszło do tragedii. Każdy z nas coś robił tego dnia, każdy ma własne wspomnienia. Ja wstałem dość późno, potem z niedowierzaniem śledziłem doniesienia dziennikarzy w telewizji, a wieczorem wraz z wieloma podobnie jak ja przytłoczonymi tymi wydarzeniami wziąłem udział w marszu ulicą Piotrkowską. Nie było wtedy podziałów, nie było złych emocji. Fakt czy ktoś na kogoś głosował czy nie, był wtedy bez znaczenia. Doszło do tragedii i jako naród przeżywaliśmy żałobę wspólnie z szacunkiem. Wczoraj przechadzałem się z dziewczyną i synem parkiem Źródliska. Tabliczka „Plac Lecha Kaczyńskiego” była zdrapana, a na nią nalepiono kartkę przywracając dawną nazwę „Plac Zwycięstwa”. Co to się stało z nami, że po 8 latach główną oś podziału pomiędzy nami poprowadziliśmy przez coś co nas tak jednoczyło? Odpowiedź jest zasadniczo prosta – polityka. Nie chce wchodzić w osądy moralne i szczerość intencji Jarosława Kaczyńskiego, to nie ja straciłem brata w katastrofie i nikomu nie życzę przeżywania takiej tragedii. Nie mniej jednak trudno mi się nie odnosić do działań dość cynicznych podejmowanych przez polityków jego formacji. Cyrk Antoniego, który skądinąd był postacią znienawidzoną przez zmarłego prezydenta, to niestety przykład na to jak można wzbudzić demony i zaczadzić umysły Polaków. Dzisiaj już wiemy, że nie będzie żadnego raportu Macierewicza, wiemy też, że prokuratura pod władzą Ziobry nie podważy wyników komisji Millera. Po co zatem nam to wszystko było? Te trotyle, pękające parówki, detonowane hangary i apele czytane przez wojsko pod Westerplatte. Niestety do głowy przychodzi mi tylko jedna myśl – by wygrać w końcu wybory. Najstraszliwsze jednak w tej kpinie jest to, że przez nią zapomnieliśmy po co Lech Kaczyński odbył lot za który przypłacił życiem. Dzisiaj w rocznicę Katynia przy mogile przeszło 22 tysięcy oficerów płomień pamięci nie rozpalił nikt z polskich władz.
