Opadł kurz po ogłoszeniu Polskiego Ładu. A co wyłoniło się z kurzu?
Po pierwsze brak szczegółów
Zapowiedzi Nowego Ładu, potem Nowego Polskiego Ładu, w końcu Polskiego Ładu słyszymy od jesieni. Był on zapowiadany i przekładany tyle razu, że porzucenie frazy „nowy” wydaje się bardzo uzasadnione. Po takim czasie spodziewać by się można – jeśli nie projektów ustaw – to dobrze dopracowanych planów i szczegółów. Tymczasem dostaliśmy wskazania kierunkowe, ogólne myśli i chwytliwe nazwy. Widać, że nieprzemyślane, bo nawet podstawowe pytania pozostają bez odpowiedzi, albo co gorsza odpowiedzi udzielane przez różne osoby wprost sobie przeczą.
Okazało się, że priorytetem było powstrzymanie przecieków. Co za tym idzie propozycji z nikim nie konsultowano, to zaś przełożyło się na merytoryczną nędzę. I to tak wielką, że sam premier musiał już dzień później przyznać, że nawet pomimo braku konkretów, niektóre z nich wydają się w obecnej formie bez sensu: jak choćby możliwość budowania czego popadnie byle do 70m i z płaskim dachem (czemu z płaskim? I jak się to sprawdzi w Zakopanem?). Wiele z zapowiedzi to próbne balony testujące przyzwolenie społeczne na pewne rozwiązania. Wydaje się, że większość przeszła z powodzeniem, bo większą debatę wywołały tylko kwestie podatkowe – też zresztą zupełnie nieprzemyślane.
Po drugie brak spójności
Polski Ład nie proponuje żadnego ładu. Nie ma w nim ani jednej propozycji systemowej reformy. Widać, że to wszystko efekty wesołej burzy mózgu dopuszczonych do projektu, następnie skonfrontowanej z wynikami badań opinii publicznej. Więc w środku mamy propozycje od Sasa do Lasa: małe i duże, głupsze lub mądrzejsze. Są dodatkowe godziny historii (pewnie mające pokazać, że UE jest organizmem niepraworządnym), odbudowa zamków i dopłaty do mieszkań. Dla (prawie) każdego coś miłego.
Po trzecie utrzymanie demokratury
PiS zerwał z tradycją, że partia polityczna ma pomysły na uczynienie z Polski lepszym miejscem dla obywateli. PiS mówi wprost: uczynimy Polskę lepszym miejscem dla większości, która nas wybierze – także, a może i przede wszystkim -kosztem całej reszty. Polityka z gry o sumie dodatniej stała się grą o sumie zerowej. Suwerenem stał się zatem nie naród, ale elektorat zwycięskiej partii. PiS doskonale zidentyfikował, jak wygląda ta większość i co może jej zaoferować. Dopieszcza ją jednocześnie ignorując (w najlepszym przypadku), prześladując czy wyzyskując resztę. Na PiS głosują starsi, biedniejsi, słabiej wykształceni i oni mogą liczyć na benefity. Symbolem tego podejścia było głosowanie nad 14. emeryturą. W środku pandemii, kiedy młodzi tracili dorobek życia, parlament zdecydował o dofinansowaniu emerytów, którzy ekonomicznie na pandemii nie stracili niczego. Ale emerytów jest więcej i ich głosy decydują o zwycięstwie, młodych jest zaś mało i głosują słabo. Zatem na pohybel młodym. Stąd też stabilne (jak na te warunki) notowania partii rządzącej – pomimo całej katastrofy elektorat PiS ma się stosunkowo nieźle.
Tego podejścia i w Polskim Ładzie nie brakuje. Dla dopieszczenie potrzeb symbolicznych starszego pokolenia dokłada się, i tak przeciążonym uczniom dodatkowe dwie godziny przedmiotu, którego raczej mamy za dużo, a nie za mało. W programie zdefiniowano jednak kolejną grupę, która ma unieść na swoich plecach dobrostan suwerena: czyli bogaci. To znowu się wpisuje w demografię elektoratu. Kim są zaś ci bogaci? Trudno powiedzieć – bo jak pisałem wcześniej szczegółów brak. Przy pierwszym podejściu wyglądało, że bogaty zaczyna się od 6000 brutto. Potem okazało się, że ma być jakaś ulga (jaka nie wiadomo) dla klasy średniej – co by oznaczało, że bogaty zaczyna się od 10 000 brutto. Dziś słychać, że bogaty to ten od 13 000 brutto – ci co zarabiają mniej więcej nie zapłacą. Co ciekawe cały wysiłek ochronny idzie w kierunku etatowców. Kiedy spojrzy się na to rozwiązanie to okazuje się, że właściwie jedyną istotną grupą, która ma płacić więcej są przedsiębiorcy – chyba wytypowani na nowego wroga klasowego po LGBT.
Po czwarte – przecież nie o to chodzi co jest w programie, tylko jakie cele ma osiągnąć jego ogłoszenie.
Rządy PiS mimo słabości opozycji też słabną. Władza się zużywa, a jej niekompetencja i korupcja poraża – co dociera powoli nawet do wyznawców. Wciąż działa „może kradną, ale się dzielą (ukradzionym?)”, ale odpływ wyborców na przestrzeni ostatniego roku jest zauważalny. To równia pochyła, a Polski Ład jest po to by spróbować zatrzymać zsuwanie. Pokazując nowe pomysł i sprawczość chcą przekonać elektorat o swojej świeżości i ambicji. Czy to się uda? Wydaje, że notowania PiS drgnęły w górę, ale póki co 2 p.p. nie wydają się być oczekiwanym odbiciem – inna rzecz, że jeszcze za wcześnie by oceniać.
PiSowi chodzi także o to by zmienić temat debaty. Odwrócić uwagę od katastrofalnego prowadzenia nas przez pandemię, co kosztowało życie 100 000 rodaków. W innym kraju rządu z takimi wynikami już by nie było – no ale mieszkamy w Polsce, więc przełożyło się tylko na utratę pewnej części wyborców. A to tylko część problemów: wybory sasinowe, ataki pancernego Mariane, które boleśnie kąsają, słabe tempo wstawania z kolan. No i oczywiście kolejne afery. Bardzo byłoby rządowi na rękę by o tym wszystkim zapomnieć – co nie jest trudne (kto dziś pamięta kim był Chrzanowski, albo stodołę ministra Szyszki?).
I nawet okazuje się, że mu się udaje. Polski Ład zdominował debatę. Tu jednak największym wrogiem rządu jest on sam. Ledwie kilka dni po ogłoszeniu w twarz premierowi wybuchło postanowienie TSUE nakazujące zamknięcie kopalni Turów (a co za tym idzie i elektrowni) – zresztą parę dni po awarii w Bełchatowie (i jeszcze pożarze na dokładkę). Chwila analizy pokazuje, że cały ambaras wynika z tego, że sprawę pretensji Czechów rząd zignorował, aż ci się zdenerwowali. A żeby zdenerwować Czechów trzeba się postarać.
Reakcja rządu zaś pokazała po raz kolejny, że silny jest tylko wobec słabych, jednak po jednym silniejszym ciosie natychmiast staje się ugodowy i skłonny do kompromisów. Za wycofanie skargi premier zaproponował Czechom o 30% więcej niż ci oryginalnie żądali i natychmiast odtrąbił sukces na niwie rozwiązywania problemów, które samemu się wywołało. Tymczasem Czesi przytomnie zdementowali rewelacje premiera i stwierdzili, że skargę wycofają jak cała umowa będzie podpisana. Pewnie teraz kalkulują, ile jeszcze uda się wyrwać. A na negocjacje jak się okazało jedzie minister Sasin znany także z ksywki „odwrotny Midas”, bo czego nie dotknie zamienia się w… no wiadomo w co. Zaś propagandowe uderzenie w UE czyhające na naszą suwerenność zamienia się w upokorzenie rządu. Powiedzieć czeski film to nic nie powiedzieć.
To co się niewątpliwie udało to po raz kolejny rozegrać opozycję. Dziś można powiedzieć, że pomysł zjednoczonej opozycji umarł. Lewica jest zachwycona dowaleniem bogatym – bo znaczna część jej programu na tym się opiera. To zresztą tłumaczy jej marne poparcie – mimo wszystko samo zabranie bogatym tylko po to by im dowalić, choć ma pewien powab dla części elektoratu, jest dość słabe. Platforma jak zwykle staje w pewnym rozkroku. Pewne pomysły się tam nawet podobają, ale antypisowska pryncypialność wydaje się wygrywać. Najautentyczniej zaczyna w tym wszystkim wyglądać Konfederacja, która spokojnie może krytykować z własnych pozycji właściwie każdy punkt Polskiego Ładu. Tyle, że postaci pokroju Korwina, Brauna czy Bosaka skazują tą formację na margines. Opozycja pozostaje więc rozmemłana i bez wyrazu, a co gorsza bez alternatywnego pomysłu. Wszystko to sprzyja Polsce2050, przed którą jednak długi marsz.
Co dalej? Właściwie trudno powiedzieć. Widmo wcześniejszych wyborów oddaliło się – wraz z przysypaniem toporów wojennych przez części składowe Zjednoczonej Prawicy. Nawet Jarosław Gowin powiedział, że zagłosuje za podwyżką podatków, choć nie będzie się cieszył. Bardzo zła sytuacja wewnętrzna się uspokoiła – choć nie całkiem, bo już po ogłoszeniu programu okazało się, że koalicja dalej nie ma większości w przypadku niektórych ustaw. A bez większości nie da się skutecznie rządzić i będziemy obserwować ciąg dalszy dryfu – zamiast energii we wdrażaniu Ładu.
Jeśli zaś wybory będą o czasie – Polski Ład się zużyje, a wątpliwe wydaje się wydanie kolejnego programu na wybory – już ten jest straszliwie wymęczony. To kolejna szansa dla opozycji. Tylko czy nie będzie kolejną zmarnowaną…
Autor zdjęcia: Jacek Dylag
___________________________________________________________________________________
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.
