Toczymy ze sobą wojny o wszystko. Zwolennicy Biedronia uważają, że inni, to stęchła konserwa, oponenci wyśmiewają się z jego sklepiku z ciuszkami, nazywając go Biedrońką. Przeciwnicy Schetyny każą mu natychmiast odejść, bo nie ma charyzmy. SLD jest czerwone, a Nowoczesna to zjedzona przystawka.
Ryszard ma żal do Katarzyny, a Katarzyna żal do Kamili. PSL, jak zawsze, jest w Opozycji, ale w opozycji do Opozycji, Razem ma śladowe poparcie, ale to nie przeszkadza im twierdzić, że to oni są prawdziwą lewicą. Platforma, to właściwie PiS, a do tego żarłacz biały, który tylko czyha na biedne, małe rybki. Niby wszyscy mamy jakiś wspólny cel, ale każdy wie lepiej, jak do niego dojść. Robert rozmawia o tym z Włodkiem, Włodek z Grzegorzem, Grzegorz z Katarzyną, Katarzyna z Kamilą, Kamila z Ryszardem, a Ryszard z Władkiem. Do tego na to wszystko patrzy z boku Paweł, wołając: róbmy prawybory! Każdy z każdym rozmawia, ale dogadać się nie mogą, choć wszyscy twierdzą, że wiedzą, na czym polega pułapka D’Hondta… I tylko nieliczni chwytają się za głowę, pytając: jak to możliwe, że będąc tak blisko, można być jednocześnie tak bardzo daleko?
Zrozumieć D’Hondta.
Przecież wiemy, jaki jest cel, prawda? Może powtórzę: celem jest życie w normalnej Polsce. Każda trzeźwo myśląca obywatelka i niemniej trzeźwo myślący obywatel wie, że nie ma normalnej, nowoczesnej Polski pod rządami zjednoczonej, socjalistycznej „prawicy”. Z każdym kolejnym dniem utwierdzamy się w tym przekonaniu. Nie ma tygodnia, abyśmy nie doświadczali jakiegoś déjà vu, które przywołuje nam obrazy z dawno minionych lat lub z państw, które demokratyczne są tylko z nazwy. W końcu Polska Rzeczpospolita Ludowa też była demokratyczna. Rosja i Węgry także są. Wszystko to niby wiemy, ale co z tego? Biedroń buduje swoją partię, choć latami przekonywał nas, że chce być jedynie samorządowcem. Teraz mówi, że chce być europosłem, ale jednocześnie potwierdza, że celem jest urząd premiera. Właściwie to urząd premiera nie, bo wie, że nie pokona Schetyny – więc celem jest urząd prezydenta, choć na razie udaje, że ochrona żyrandola go nie interesuje. Żadnej pewności nie ma, czy nie dokona jakieś kolejnej wolty, ale jego zwolennicy twierdzą, że ma logiczny i jasny przekaz dla wszystkich. Dla mnie nie jest jasny, lecz przecież wiadomo – ja jestem platformerskim akolitą, zapuszkowaną, prawicową konserwą i nie rozumiem wizjonerskiej polityki Roberta.
Trzy lata temu powstawała z hukiem Nowoczesna. Miała być alternatywą dla Platformy. Na każdym spotkaniu przekonywał o tym jej twórca i założyciel – Ryszard Petru. On pierwszy wymyślił burze mózgów z wyborcami, nie żaden Biedroń. Ludzie, którzy wtedy poświęcili się dla zbudowania tej partii, dzisiaj ze sobą właściwie nie rozmawiają. Mówią o sobie, że każdy tam zdradził każdego. Trzy lata wystarczyły, aby do takiej sytuacji doszło, a ja mam uwierzyć, że Ruch Biedronia będzie jakąś inną, wielką, zjednoczoną partią, która zmiecie z powierzchni ziemi tę cholerną, znienawidzoną Platformę, bo za nic nie chce ona być lewicą! Przypomnę, bo może nie każdy to dzisiaj pamięta – Nowoczesna nie przyciągnęła nowych wyborców, Nowoczesna zabrała wyborców Platformie, dokładnie tak samo, jak Kukiz. Wystarczy pobieżna analiza wyników wyborów z 2015 roku, aby zobaczyć, jak ubyło PO, a jak przybyło N i K’15. Przez trzy lata słyszę zaś, jak to Nowoczesna i Kukiz mocno się od Platformy różnią i jak bardzo są to nowe, objawione byty. Nie, nie są. Czy się to komuś podoba, czy nie – Platforma Obywatelska jest nadal największą partią opozycyjną i taką będzie jeszcze przez długie lata. Żadne zaklęcia nie pomogą i nie zagłuszą prawdy, że wszystkie liberalne partie ostatnich lat źródła swe toczą z PO. Żadne zaklęcia nie zagłuszą też prawdy, że ta zła Platforma przetrwała wszystkie kryzysy, choć słyszałem wiele głosów, które wieszczyły jej odejście w niebyt, a Petru ogłaszał się liderem Opozycji. Wszystkim politykom po demokratyczno-liberalnej stronie podaję za przykład Grzegorza Schetynę – pamiętam, jak był marginalizowany w Platformie, ale mimo to został, nie obraził się i nie poszedł budować nowej Platformy Bis! Inni wiecznie zabierają ze sobą swoje samochodziki i laleczki, i obrażeni, z misją na ustach, budują nam co trzy, cztery lata jakąś super hiper nowoczesną, liberalną partię! Wow!
Można mieć wiele uzasadnionych pretensji do Platformy, gadać w kółko o tym, że jest leniwa, że nie ma jej na prowincji, że codziennie nie zaskakuje jakimiś wybuchowymi pomysłami, że jest niewiarygodna, bo zawiodła w kilku sprawach. Można to wszystko powtarzać w kółko i wiecznie żyć ułudą, że jest gdzieś jakaś partia, która spełnia oczekiwania wszystkich, ale nie da się zakłamać prawdy, że póki co, to Platforma jest jedyną siłą, wokół której można budować blok, zdolny pokonać PiS. Czy się to komuś podoba, czy nie. I jeszcze jedno – jej częste niezdecydowanie w niektórych sprawach jest tak naprawdę jej siłą, bo wynika z faktu, iż skupia wewnątrz wiele różnych nurtów. I jeśli ktoś nie rozumie, że wartością dodaną dla obrony demokracji w Polsce jest dołączanie do Platformy, aby ją zmieniać od środka, zamiast bez przerwy rozbijać, ten nie rozumie nic, kompletnie nic z tego, co się dzieje i za chwilę stać się może. I nie chodzi o jakieś tam kolejne cztery lata rządów PiS. Chodzi o przejęcie władzy na dekady, dokładnie tak, jak się to stało na Węgrzech, gdzie już nawet oszustwa wyborcze nie robią na nikim wrażenia. Każdy kto tego wszystkiego nie rozumie, dokłada cegłę do budowy tego prawacko-rydzykowego domu, w którym tylko mamona wyciągana garściami z budżetu się liczy. Zrozumienie tego nie jest agitką za Schetyną (jego władza w PO nie jest wieczna), to jest pragmatyzm. Dzisiaj – tylko tyle i aż tyle.
Szumidła, monidła i kadzidła.
Gdy tak sobie budujemy nowe partie, Teraz, Zaraz i Na Raz, po tamtej stronie trwa w najlepsze budowa państwa dla naiwnych. Nie tam jakieś Polski marzeń. Tam trwa budowa państwa do dojenia, które ma być źródłem niewyczerpanych korzyści dla nielicznej grupy wybrańców. Pozostali, którym się to państwo podoba, to pożyteczni idioci. Wierzą z uporem maniaka w każdą bzdurę, jaką wypowie ta władza. Ale co gorsza, dzieląc liberalną scenę polityczną na partie, partyjki i polityczne kanapy, wprost wspieramy tę Polskę. Jesteśmy jak prawica w latach dziewięćdziesiątych. Kaczyński to w końcu pojął, my zachowujemy się od dawna, niczym dzieci we mgle.
Zgadzam się z tezą, że dzisiaj trzeba określić politykę na nowo. Poszukać nowego hasła, które jasno wskazałoby przynależność do poszczególnej strony sceny politycznej. W latach dziewięćdziesiątych był to podział na postkomunę i postsolidarność. Kilka lat później Kaczyński podzielił kraj na Polskę solidarną i Polskę liberalną (był to zakłamany i zafałszowany podział, typowy dla Kaczyńskiego). Dzisiaj stwórzmy nowe pole do integracji, bazę, na której można zbudować normalną Polskę, swoisty fundament, który mógłby zmobilizować wyborców liberalnych, w szerokim znaczeniu tego słowa. Przeciwstawmy Polskę proobywatelską, Polsce antyobywatelskiej, pokazując jasno, kto jest po stronie państwa prawego, konstytucyjnego, demokratycznego i ukierunkowanego na obywatela, a kto po stronie państwa wybiórczo traktującego prawo, łamiącego konstytucję, autokratycznego i w istocie swej ukierunkowanego wyłącznie na władzę. Kto jest za Polską obywatelską, kto za Polską wszechwładną?
Czym jest Polska antyobywatelska? Szumidłem, monidłem i kadzidłem w jednym. Prawdziwą aferą KNF jest afera PiS-u, a nie wyciągnięta z kapelusza sprawa poprzednich władz Komisji. Pan Ziobro może mówić i robić, co mu prezes Kaczyński nakazał, ale w te brednie uwierzą jedynie zakadzeni kadzidłem tej władzy. Te PiS-owskie kłamstwa na pewno nie dotrą do centrum, do którego przed każdymi wyborami Kaczyński dąży, wiedząc, że bez niego wyborów wygrać się nie da. Żadne ekwilibrystyczne sztuczki nie przykryją faktu, że były wiceszef KNF omal nie stracił życia właśnie za to, że aferę w SKOK Wołomin wykrył i że jest to afera PiS, a nie poprzedników. Słowami: „Być może Wojciech Kwaśniak został zaatakowany, bo Komisja Nadzoru Finansowego przez lata rozzuchwalała przestępców” Zbigniew Ziobro robi władzy krecią robotę, pokazując prawdziwą jej twarz, jaką jest usprawiedliwianie przestępców przez Prokuratora Generalnego. Tego jeszcze nie grali w żadnej sztuczce. Nic nie zatrze oczywistych faktów, że prawdziwa afera KNF to: SKOK-i i ich założyciel, senator PiS Grzegorz Bierecki, rozporządzenie ministra finansów Mateusza Morawieckiego o zwiększonym współczynniku kapitałów własnych banków względem udzielonych kredytów walutowych, ustawa o przejmowaniu banków znajdujących się w kryzysie – lex Zdzisław, propozycja Marka Chrzanowskiego złożona Leszkowi Czarneckiemu, załatwienie pracy dla syna ministra Kamińskiego (tego od służb) przez prezesa NBP, wspieranie kariery Chrzanowskiego przez Adama Glapińskiego, wynajęcie przez Chrzanowskiego biurowca na siedzibę KNF za 130 milionów złotych rocznie znajomej firmie wbrew opiniom radców prawnych, przykrytą później opinią owego dziwnego prawnika, który, jak za dotknięciem różdżki, zdejmuje problemy banków z głowy i wreszcie słowa wypowiedziane przez szefa KNF w nagranej rozmowie z Czarneckim: „…bo, zapominając o tej rozmowie, ja się do czegoś zobowiązałem…” – to jest autentyczna afera tej władzy, a Marek Chrzanowski jest w niej jedynie pośrednikiem, typowym słupem, który na wypadek wtopy, ma dać się złapać. Prezes może jeszcze kilka razy przemówić, że PiS nie kradnie tak, jak PO, co akurat jest rzadką prawdą w jego ustach, bo złodziejstwo PO jest póki co jeszcze nadal wyimaginowane, a w uczciwość PiS wierzą już tylko ci, którzy oglądają jedynie TVP. Ostatnio też Polsat, od czasu, gdy ów znany prawnik zasiadł w Radzie Nadzorczej Plus Banku.
Polska antyobywatelska jest też takim typowym monidłem, czyli podkoloryzowanym obrazkiem, czyniącym z prawdziwego obrazu świadome zakłamanie rzeczywistości. Państwo PiS szykuje nam od nowego roku wiele niespodzianek, w tym największą, a mianowicie spore podwyżki cen energii, głównie spowodowane zaniedbaniami w modernizowaniu polskiej energetyki i kosztami związanymi z kwotami za emisję CO2. Tchórzostwo wobec górników i miliardowe wsparcie kopalń (przy takiej okazji zawsze przecież ktoś zarabia), powoduje, że zderzymy się za chwilę z bolesną prawdą na temat tej władzy. 112 tysięcy górników trzyma w garści 38 milionów obywateli, bo z jednej strony żaden górnik nie chce stracić pracy, ale z drugiej nikt w tym rządzie nie ma żadnego pomysłu na ich zawodowe przekwalifikowanie. Tymczasem jest wiele branż w polskiej gospodarce, które cierpią na chroniczny brak pracowników, choćby niezbędne dla rozwoju państwa budownictwo. Jeśli ktokolwiek sądzi, że tę władzę stać na jakikolwiek realny plan dotyczący jakiejkolwiek pozytywnej zmiany w tym kraju, ten jest naiwny jak dziecko. Tę władzę stać jedynie na dyrdymały, wypowiadane choćby ustami ministra nauki, w rodzaju: „Wzrost cen energii nie musi się przekładać na podnoszenie cen innych usług”. Jeśli mamy takiego ministra nauki, to w jakim stanie musi być polska nauka, wypada przewrotnie zapytać.
Polska PiS jest też kościelnym kadzidłem. W blisko 30-letniej historii wolnej Polski nigdy jeszcze kościół katolicki nie miał się tak dobrze. Nigdy wcześniej nie miał tak przemożnego wpływu na władzę i nigdy wcześniej nie czerpał z owego układu takich profitów. Nigdy wcześniej też nie był tak mocno chroniony przez organa ścigania w kwestiach dotyczących największych grzechów kościoła, choćby pedofilii. W takim państwie jak Polska, w którym ksiądz przez dziesiątki lat był często jedyną wyrocznią, powszechna w kościele pedofilia, musi mieć w Polsce korzenie jeszcze głębsze i krzywdy muszą być tu bez porównania większe. To jest oczywista oczywistość i nic nie zmieni tu żadne zamydlanie oczu w postaci kościelnych komisji do zbadania tych spraw. Tu jest potrzebna głęboka ingerencja państwa, rzecz jasna państwa odspawanego od kościoła. Pod koniec listopada Episkopat miał opublikować rejestr pedofilów w sutannach. Nie zrobił tego ani w 2014 roku, ani teraz i nie zrobi tego w przyszłości, dopóki nie weźmie się za to kolejna, tym razem proobywatelska władza w Polsce.
Każdy trzeźwo myślący obywatel musi zdawać sobie sprawę, przed jakim wyborem staniemy za rok. W rozdrobnieniu niczego nie zrobimy i nic nie wygramy, bo matematyka i system przeliczania głosów na miejsca w parlamencie zrobi swoje. Polska pod kolejnymi rządami tej władzy wprowadzi tu lex Zdzisław na dobre i to nie tylko w bankowości i finansach. Powstanie jakieś kolejne lex, które pozwoli przejmować prywatne media, potem na dobre zagości się w prywatnych firmach, a my, liberalni wyborcy, nadal będziemy toczyć między sobą wojny i dysputy o nic, i budować będziemy kolejne prawdziwie liberalne i odkrywcze partie (tym razem już na pewno prawdziwe i na pewno odkrywcze), aby dołożyć Platformie i Schetynie. Będziemy nadal twierdzić, że PO to PiS, a jej szef nie ma charyzmy, która jest nam przecież dzisiaj potrzebna, jak Bóg jeden wie co. I tak zagadani, oddamy Polskę PiS-owi na lata, jak Węgrzy oddali swój kraj Orbanowi.
Beze mnie, drodzy Państwo, beze mnie. A kto ze mną?
